Często spotykam się z takim pytaniem. Krótko – warto bardzo dobrze to rozważyć, choć jak uczył profesor Błażejczak – „prawnik powinien zawsze odpowiadać: to zależy”. Tym m.in. różni się prawnik od nieprawnika, że będzie potrafił rozróżnić kiedy warto, a kiedy jednak nie.

Od czego zależy odpowiedź na pytanie czy warto złożyć sprawę do sądu ? To co napiszę za chwilę może wydawać się oczywiste, ale jednak nie dla wszystkich. Odpowiedzmy sobie po prostu na pytanie czy spodziewane korzyści z wygrania sprawy przy uwzględnieniu prawdopodobieństwa wygranej są wyższe czy niższe od kosztów prowadzenia postępowania.

To pytanie musimy rozebrać na czynniki pierwsze, a więc:

1. Spodziewane korzyści – to korzyści najczęściej wymierne, finansowe (dla niektórych też emocjonalne). Uwzględnić należy nie tylko czystą wartość przedmiotu sporu, ale i szanse na wyegzekwowanie orzeczenia. Czy potrafimy korzyści dobrze wyliczyć, a szanse egzekucji prawidłowo ocenić ?

2. Prawdopodobieństwo wygranej – czy jesteśmy w stanie, nie mając codziennego doświadczenia prawnego i przede wszystkim sądowego, dobrze rozpoznać to prawdopodobieństwo, a  w szczególności czy będziemy je potrafili zmaksymalizować ?

3. Koszt – to koszty sądowe, koszty naszej obsługi prawnej, ale i koszt czasu naszego i być może naszych pracowników lub rodziny. To także koszt reputacji. Czy jesteśmy bez pomocy prawnej w stanie oszacować koszty sądowe i nasze potencjalne zaangażowanie ? Powierzenie sprawy kancelarii pozwala odciążyć siebie od problemu i daje czas na zajęcie się istotą swojego biznesu. Koszt powierzenia sprawy prawnikowi – czy naprawdę jesteśmy pewni, że będzie znacząco wysoki ?

4.Postępowanie – czy wiemy jaki tryb postępowania wybrać ? Prawnik będzie wiedział, także dlatego, że nie jest emocjonalnie w środku konfliktu (co nie znaczy, że wyraźnie nie staje po stronie klienta), czy warto najpierw negocjować, czy wszcząć mediację sądową, postępowanie z próby ugodowej czy sądowe (i jakie).

Czynnik prawdopodobieństwa szczególnie w sprawach o zapłatę jest ściśle powiązany z czasem, w którym zadajemy sobie pytanie „czy warto”. Zalecam delikatną windykację (telefon, mail) już po tygodniu, dwóch od upływu terminu zapłaty. Najpóźniej po około czterech tygodniach od upływu terminu zapłaty prawnik z klientem powinni podjąć zdecydowaną decyzję, co dalej.

Pamiętajmy, że dłużnik nie płacąc łamie umowę, którą z nami zawarł, nie traktuje nas poważnie i zwlekanie z dochodzeniem naszych należności to niepoważne traktowanie siebie. Przy tym zazwyczaj nie obserwuję, by windykacja – najpierw łagodna, a potem sądowa – wpływała na relacje pomiędzy stronami, a jeśli z pozoru wpływa, to jednak nie sama windykacja, lecz sytuacja dłużnika, który przestaje zlecać, bo wie, że zlecanie bez płacenia skończy się sądem.  Alternatywą jest dalsze wykonywanie nieopłaconych zleceń lub realizowanie nieopłaconych dostaw i pogłębianie zadłużenia, a na koniec bezskuteczne egzekwowanie dłużnika, który już nie ma żadnego majątku.

A jak nie mieć spraw sądowych ? To również wydaje się, przynajmniej teoretycznie, proste. Mam wielu klientów, którzy potrafią dobrze dbać o partnerskie, przyjacielskie relacje z kontrahentami, takie relacje to najlepsza profilaktyka.

We wrześniu 2017 r. ponownie odmówiliśmy prowadzenia grupy spraw, które w naszej ocenie nie dawały dostatecznych nadziei na wygranie. W przeszłości, choć mogłyby to być sprawy ciekawe i medialne, a przy tym intratne dla kancelarii, negatywnie rekomendowaliśmy pozywanie m.in. znanego warszawskiego klubu piłkarskiego oraz sponsora generalnego tego klubu, Miasta Kraków w sprawie reprywatyzacyjnej mienia żydowskiego i Skarbu Państwa w związku ze zwłoką w wydawaniu decyzji przez urząd centralny.

Jeśli masz problem prawny powierz nam analizę, powiemy Ci czy złożyć sprawę do sądu. Zajmiemy się Twoją sprawą, a Ty swoim biznesem.