LICZENIE METRÓW MIESZKANIA POD ŚCIANAMI RAŻĄCO NARUSZA UPRAWNIENIA KONSUMENTA
Zakończył się głośny spór między mieszkańcami nowego osiedla a deweloperem, który jak się okazało zawyżył powierzchnię mieszkania. Choć różnica wydaje się niewielka, miała realny wpływ na cenę lokalu i stała się osią sądowej batalii.
Wszystko zaczęło się od umowy deweloperskiej podpisanej w 2019 roku. Przyszli właściciele lokalu zgodzili się na mieszkanie o projektowanej powierzchni 56,14 m². Pomiar miał być przeprowadzony zgodnie z normą PN-ISO 9836 oraz ówczesnymi przepisami budowlanymi. Po zakończeniu inwestycji i wykonaniu pomiarów powykonawczych okazało się, że metraż jest mniejszy – 55,81 m². Różnicę wyceniono na nieco ponad 2,5 tys. zł i kwota ta została zwrócona kupującym.
Jednak to nie był koniec historii.
Nowi właściciele, zainspirowani informacjami znalezionymi w internecie, zlecili własne pomiary, które wykazały – 52,88 m² powierzchni użytkowej. Kluczowy spór dotyczył tego, czy pod powierzchnię użytkową można wliczać także przestrzeń zajętą przez ściany działowe, a konkretnie te, które trudno uznać za „nadające się do demontażu”.
Sąd I instancji uznał, że zapis dotyczący sposobu pomiaru nie był kluczowym elementem świadczenia stron, a norma ISO ma charakter dobrowolny. Inwestorzy nie odpuścili i złożyli apelację.
I tu nastąpił zwrot akcji.
Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację kupującym. W uzasadnieniu podkreślono, że zgodnie z normą PN-ISO 9836:1997 jedynie te elementy, które można zdemontować (bez konieczności wyburzania), mogą być doliczane do powierzchni użytkowej. Murowane ściany działowe do nich nie należą. Co więcej według sądu stosowanie tej normy było w tym przypadku obowiązkowe z uwagi na przepisy określające zasady sporządzania projektów budowlanych.
Finalnie uznano, że deweloper wykorzystał niejednoznaczny zapis w umowie, co miało istotne skutki finansowe dla nabywców mieszkania. Postanowienie to uznano za niedozwolone, naruszające interesy konsumentów, a więc zasądzono na ich rzecz pełną kwotę dochodzoną przed sądem, wraz ze zwrotem kosztów procesu. Ten przypadek to przestroga dla kupujących, że warto dokładnie analizować nie tylko zapisy umowy, ale i dokumentację techniczną oraz przyjęte metody pomiaru. Również deweloperzy powinni pamiętać, że nieprecyzyjne zapisy i stosowanie „swojej” interpretacji norm mogą skończyć się postępowaniem sądowym i to z niekorzystnym wynikiem.